I Strona główna I Wiadomości I Kultura I Sport I Pogoda I Turystyka I Narty I Kościół I

I Radio Alex I Głos Ameryki I Z peryskopu... I DH Zakopane I Telefony I Apteki I

I Reklama I Ogłoszenia I Muzyka I Video I Galeria I Archiwum I O Watrze I
Odszedł Roman Gąsienica-Sieczka

(02.09.2006) Wojciech Szatkowski: "Roman Gąsienica Sieczka. Góral, skoczek narciarski, olimpijczyk, muzykant i instruktor gry na skrzypcach, podhalanin. W sobotę 26 sierpnia odszedł od nas po ciężkiej chorobie Roman Gąsienica-Sieczka. O takich jak On można śmiało powiedzieć – wpisani w Giewont. Skromny, pracowity góral, żyjący po swojemu, ale szczęśliwie, chociaż życie go nie oszczędzało, jak choćby wtedy, gdy po nieszczęśliwym wypadku na skoczni w Harrachowie o mało co, a by stracił całą stopę... Gdy siadał na progu skoczni i śmigał w powietrzu jak oreł, z furkotem spodni w locie, w pięknym stylu, wszystkim ręce składały się do braw. Był cenionym instruktorem gry na skrzypcach, cieszyły go stolarka i muzyka. Był synem Skalnej Ziemi i czynnie uczestniczył w tym, co było dla niej ważne. Odszedł w ostatnią drogę. Ostatnio bowiem „śmiertecka”, „biała pani” upodobała sobie podhalańskich sportowców i ludzi gór; wybierając właśnie ich i zabierając tam, do Góry. Niedawno żegnaliśmy Stefana Dziedzica, potem Stanisława Wawrytkę, a teraz wyrwała z szeregu sportowców, olimpijczyków i ludzi Tatr Romana Gąsienicę-Sieczkę, pozostawiając w bólu wszystkich tych którzy Go znali, całą jego rodzinę i ludzi związanych ze sportem w Kościelisku i Zakopanem, a także muzykantów, bowiem muzyka góralska i gra na skrzypcach była Jego drugą, wielką pasją.
Roman Gąsienica-Sieczka urodził się 30 kwietnia 1934 r. w Zakopanem, pochodził z usportowionej góralskiej rodziny, gdyż jego ojciec Stanisław był skoczkiem narciarskim, pierwszym rekordzistą zakopiańskiej Krokwi (1925 r. – 36 m), rekordzistą Polski i olimpijczykiem (1928 - St. Moritz) oraz uczestnikiem zawodów FIS 1929 w Zakopanem. Nic też dziwnego, że ś. p Roman poszedł w jego ślady i został narciarzem, a słynął przede wszystkim ze skoków narciarskich. Skakał bardzo ładnie stylowo, co widać na zachowanych fotografiach z zawodów z lat 50. Niewysoki skoczek (170 cm) równiutko prowadził w skoku narty, wzbudzając aplauz i uznanie na skoczniach Polski i świata. Już jako junior odniósł szereg sukcesów. Reprezentował barwy zakopiańskich klubów: Harcerskiego Klubu Narciarskiego (1947-48), potem AZS Zakopane (1949-56) i WKS (1956-57). Brał udział w wielu międzynarodowych konkursach skoków, między innymi: w Lahti, St. Moritz, Arosa i Winterthur (1957), w olimpijskim roku 1956 wygrał zawody we włoskim Gallio, był też 9. na próbie przedolimpijskiej na skoczni w Cortina d` Ampezzo. Tam właśnie, na włoskiej ziemi, w lutym 1956 r. dostąpił zaszczytu reprezentowania Polski na Zimowych Igrzyskach Olimpijskich 1956 roku.
5 lutego 1956 r w otwartym konkursie skoków na obiekcie „Italia” Sieczka zajął 25. miejsce ze skokami na 77,5, 71,5 m (był trzecim z Polaków w klasyfikacji generalnej). Po powrocie z olimpiady startował w bardzo silnie obsadzonym Memoriale Bronisława Czecha i Heleny Marusarzówny (18 marca 1956), i w otwartym konkursie na Wielkiej Krokwi zajął 9. miejsce (był 3. z Polaków). Był też ostatnim rekordzistą tzw. „Starej” Krokwi przed jej przebudową na FIS 1962 r. 2 kwietnia 1956 r. do świątecznego, Wielkanocnego konkursu skoków przystąpiła czołówka zawodników polskich ze Stanisławem Marusarzem „Dziadkiem” na czele. Sieczka wygrał konkurs po skokach na 78 i 84,5 m, ale po konkursie, z racji świetnych warunków panujących na skoczni, czołówka polskich zawodników postanowiła powalczyć o nowy rekord skoczni. Sieczka był oczywiście wśród nich. Motorem bicia tego rekordu był oczywiście Marusarz, ale i młodzi chłopcy: Sieczka, Daniel, Fortecki, Huczek, też się nie bali i poszli za nim. W pierwszym swoim skoku, po pięknym locie, Sieczka pobił należący do Harrye`go Glassa z NRD rekord Krokwi (88 m) o 1,5 m. Ale on, Gąsienica-Daniel i „Dziadek” Marusarz nie dali za wygraną. Poszli wszyscy trzej skoczyć jeszcze raz. Tak znakomity skok Sieczki opisał red. Marian Matzenauer: - Na rozbiegu Krokwi pozostało już tylko dwóch zawodników – Daniel i Sieczka. Dwaj serdeczni przyjaciele mieli ze sobą stoczyć decydujący pojedynek o tytuł rekordzisty Krokwi. Sieczka wystrzela z progu jak z katapulty. Jego lot cechuje ogromny spokój i opanowanie, a wynik – nowy rekord skoczni – 93,5 m. Ponieważ Daniel podparł skok na 98 m, rekord został przy Sieczce. Sukcesy w kraju: wicemistrz Polski w skokach (1956) i brązowy medalista (1957). Był też 3. w prestiżowych zawodach o Puchar Marszałka Montgomerego i 6. w szwajcarskim tygodniu skoków. Niestety, jego kariera została przerwana podczas treningu na skoczni w Harrachovie (1957), gdzie Gąsienica-Sieczka doznał bardzo ciężkiej kontuzji stopy, która uniemożliwiła mu dalsze starty. Po latach spędzonych na skoczniach pozostały Mu wspomnienia, nierzadko gorzkie, ale i wiele pięknych chwil, jak opowiadał spędził wyżywając się w sporcie. Sport był wielką Przygodą jego młodości.
Po zakończeniu kariery zajął się stolarką. Był też absolwentem Technikum Mechanicznego (konserwator maszyn). Cieszył go bardzo fakt, iż jego syn Bartłomiej poszedł w jego sportowe ślady i został skoczkiem narciarskim. Uczestniczył też bardzo czynnie w życiu społecznym i kulturalnym Kościeliska i Zakopanego. Ponieważ świetnie grał na skrzypcach, był prymistą, to podjął się pracy instruktora w zespole szkolnym działającym przy Szkole Podstawowej w Kościelisku. Należał także do zespołu „Polaniorze” (był współzałożycielem tego zespołu) z Kościeliska, z którego działalnością był bardzo silnie związany. Był też zasłużonym członkiem Związku Podhalan, oddziału w Kościelisku i oddziału Tatrzańskiego. Czynnie uczestniczył w wielu posiadach organizowanych w Domu Ludowym w Kościelisku, zarówno jako muzykant, a także czasami wspominał swoją sportową karierę. Opowiadał o zapaleniu znicza olimpijskie w Cortinie i o swoich skokach, które medalu mu co prawda nie dały, ale reprezentowanie barw Polski z orzełkiem na ramieniu uważał za wielki zaszczyt. Pozostawił w bólu rodzinę i społeczności lokalne Kościeliska i Zakopanego.
Kiedyś o Stanisławie Marusarzu powiedziano: - Co po Nim zostanie? – narty i skokanie. O ś. p Romanie Gąsienicy -Sieczce możemy powiedzieć tak samo i jeszcze dodać – i po turniach granie... Góry też jakoś posmutniały po jego odejściu, zakrywając mgłami swoje oblicze, bo kiedy Góral umiera to Góry z płaczu sine, pochylają nad nim swoje oblicze jak nad swoim synem...".

Foto-relacja (zdjęcia Małgorzata Karpiel):

I Strona główna I Wiadomości I Kultura I Sport I Pogoda I Turystyka I Narty I Kościół I

I Radio Alex I Głos Ameryki I Z peryskopu... I DH Zakopane I Telefony I Apteki I

I Reklama I Ogłoszenia I Muzyka I Video I Galeria I Archiwum I O Watrze I