I Strona główna I Wiadomości I Kultura I Sport I Pogoda I Turystyka I Narty I Kościół I

I Radio Alex I Głos Ameryki I Z peryskopu... I DH Zakopane I Telefony I Apteki I

I Reklama I Ogłoszenia I Muzyka I Video I Galeria I Archiwum I O Watrze I
II Elektroniczne Zaduszki - Jesienne brzmienie

(23.10.2006) Renata Piżanowska: "Już drugi rok z rzędu w październiku, w Starym Kościółku w Zakopanem odbyły się „Elektroniczne Zaduszki”, koncert zorganizowany z okazji Międzynarodowego dnia osób niewidomych i słabo-widzących. W programie przewidziano wystąpienie dwóch wykonawców Tadeusza Łuczejki z Gorlic oraz Jerzego„Jurasa” Gruszczyńskiego z córką Kingą z Zakopanego. Była to doskonała okazja do bliższego poznania muzyki elektronicznej, a miejsce koncertu usposabiało do jesiennych refleksji i rozważań. Zapowiadało się dość ciekawie.
Powiew świeżości
Wydaje się, że konwencjonalne analizowanie muzyki elektronicznej byłoby tutaj nie na miejscu. Czas już chyba na to, aby wreszcie odejść od stereotypów i szkolnych przyzwyczajeń, jakie skłaniały do rozważań nad tym, co autor miał na myśli tworząc swoje dzieło. Jednak wiele osób nie potrafi złamać tego typu konwenansów i czyni interpretacje dość schematycznie i powierzchownie. Właśnie w muzyce elektronicznej szczególnie należy oddać się subiektywizmowi, gdyż stanowi ona doskonałe pole do popisu dla własnej wyobraźni.
Pierwszy z wykonawców, Tadeusz Łuczejko z Gorlic, rzucił słuchaczy w nurt ambient. Jest to muzyczny gatunek nawiązujący do naśladowania oraz interpretowania dźwięków natury. Z syntezatorów płynęły odgłosy kropli wody, deszczu, ludzkie głosy, echo... Muzyka wpierw jakby kojąca i wyciszająca, potem zgrzyt mącący spokój, wprowadzający niepokój i zaburzenie harmonii. W ciągu godzinnej progresji elektronicznej deszczu powstała raczej dywagacja muzyczna na miarę powodzi zalewającej słuchaczy potokiem dźwięków, wręcz nieopanowanych. Szkoda, że utwór ten przejawiał głównie zafascynowanie kompozytora własną formą tworzenia zupełnie nie biorąc pod uwagę możliwości słuchaczy. Niestety było zbyt długo, monotonnie i śpiąco… Tak to już bywa z chaosem w naturze.
Drugi wykonawca Jerzy „Juras” Gruszczyński, wystąpił ze swoją trzynastoletnią córką Kingą, która towarzyszyła mu grając na skrzypcach. Zaprezentował własną dwuczęściową suitę, w pierwszej z nich wprowadzając motywy skrzypcowe. Mocne a zarazem piskliwe dźwięki znacznie wybijały się spod syntezatorów i stanowiły coś w rodzaju „okna muzycznego”. Otwierały bowiem słuchaczowi spojrzenie na coś dalszego, wprowadzały elementy świeżości. Przypominało to grę Vanessy-Mae, mimo że w tle słychać było jedynie syntezatory a pociągnięcia smyczka miały go właśnie oddalić. Wprowadzenie dźwięku skrzypiec zaburzyło schematyczność i spowodowało, iż muzyka stała się subtelniejsza a zarazem wyrafinowana. Takich elementów w muzyce elektronicznej zwykle brakuje.
Szczególnie część pierwsza charakteryzowała się liryczną linią melodyczną, która nasuwała mnóstwo refleksji i dawała wiele możliwości wyobrażeniowych. Może to spowodowane było porą roku, klimatem kościołka a może brzmieniem… Dźwięki unosiły się między słuchaczami niczym pajęcza nić na wietrze, ktoś ją złapie, przytrzyma w wyobraźni, inny puści żeby dalej pofrunęła. Daje to bardzo plastyczne wyobrażenie i nasuwa wizję obrazu Chełmońskiego „Babie lato”.
Druga część była natomiast bardziej dynamiczną kompozycją pozbawioną partii skrzypcowych. Mnóstwo zaskakujących zwrotów, które powodowały, że w momencie pełnego oddania dźwięk nabierał mocy i elektryczności. Utwór pełen poszukiwań, zamysłów, mocno tajemniczy i niepokojący…
Bezduszne Zaduszki?
Muzyka elektroniczna często uchodzi za muzykę bezduszną. Uważa się bowiem, że syntezator kumuluje w sobie wszystkie dźwięki, umie małpować odgłosy przyrody, nie dysponuje swoją własną duszą jaką posiadają inne instrumenty. Nie zgadzam się jednak z tą opinią, gdyż w sumie każdy instrument to tylko drewno czy metal, natomiast duszę stanowi muzyk, umiejący wydobyć z niego wszystko na miarę swoich możliwości. Trzeba jednak najpierw tę muzykę, jak każdą zresztą, zrozumieć, wydobyć myśl przewodnią, motyw, temat i nie traktować jej jak uderzenie schizofrenicznych dźwięków atakujących słuchacza. Wszystko bowiem czego nie rozumiemy jest dzikie i nieokiełznane i sprawia, że zanim to poznamy przekreślamy na samym początku. Zakopiańskie Elektroniczne Zaduszki udowodniły w piękny sposób, że syntezatory nie są bezduszne…".

Foto-relacja (zdjęcia Renata Piżanowska):

I Strona główna I Wiadomości I Kultura I Sport I Pogoda I Turystyka I Narty I Kościół I

I Radio Alex I Głos Ameryki I Z peryskopu... I DH Zakopane I Telefony I Apteki I

I Reklama I Ogłoszenia I Muzyka I Video I Galeria I Archiwum I O Watrze I