Puchar Świata  Zakopane 2002

Takiego pucharu jeszcze nie było.

Wielkie święto narciarstwa w Zakopanem * Ponad 180 tysięcy kibiców w piątek, sobotę i niedzielę oglądało skoki w Zakopanem * W sobotę najlepszy Fin Matti Hautamaeki * W niedzielę Adam Małysz wraca do wielkiego skakania! * 21. pucharowe zwycięstwo Polaka.

Puchar świata w skokach narciarskich w Zakopanem, rozegrany w dniach od 18 do 20 stycznia, mamy już za sobą. Można powiedzieć, że przejdzie on do historii „fisowskich” konkursów. Tak licznej publiczności, jak w Zakopanem, nie było w ostatnich latach nigdzie indziej. Na piątkowy trening przybyło pod Wielką Krokiew aż 18 tysięcy kibiców, a w sobotę i niedzielę skoki najlepszych na świecie oglądało ponad 160 tysięcy sportowych kibiców. Tak licznych kibiców nie pamięta Dyrektor Pucharu Świata w skokach narciarskich – Walter Hofer. W sobotę odbyła się uroczystość otwarcia Pucharu Świata w skokach narciarskich w Zakopanem. Na zeskok Krokwi weszło 17 narciarzy na starych, drewnianych nartach, pamiętających jeszcze czasy Stanisława Marusarza i początki Krokwi, niosąc w rękach flagi wszystkich państw-uczestników zawodów. Za nimi weszła orkiestra straży granicznej z Nowego Sącza. Na maszt wciągnięto biało-czerwoną i flagę FIS. Dokonali tego wspaniali polscy narciarze: brązowy medalista olimpijski z Cortina d Ampezzo – Franciszek Gąsienica-Groń i brązowy medalista MŚ w skokach narciarskich ze Szczyrbskiego Jeziora – Stanisław Gąsienica-Daniel. Odegrano hymn narodowy i zawody zostały otwarte. Zawody oglądał Prezydent Rzeczpospolitej Polskiej – Aleksander Kwaśniewski wraz z małżonką, który nie krył wielkiego zadowolenia z niedzielnego zwycięstwa Małysza.

Sobotni konkurs pod  dyktando Hautamaekiego

Przedsmak tego co się miało wydarzyć na skoczni w sobotę i niedzielę mieliśmy podczas piątkowego treningu. Pod Wielką Krokwią zgromadziło się aż 18 tysięcy sportowych kibiców. W sobotę wyczuwało się pod największą skocznią narciarską  w Polsce atmosferę sportowego święta – w powietrzu furkotały tysiące biało-czerwonych flag, słychać było okrzyki „Adam jesteś najlepszy!” i wiele innych,  a cała skocznia pokryta  była szczelnie kibicami. Z całej Polski, od Kołobrzegu po Ustrzyki Dolne i od Zgorzelca po Lublin. Zjednoczył ich jeden człowiek – Adam Małysz. Jemu przyszli kibicować i oglądać jego długie skoki. Zresztą czy tylko jemu? Szczerze powiem, że byłem zbudowany zachowaniem publiczności. Gdy „Andi” Goldberger po skoku na niecałe 90 m lądował na „buli”, tysiące kibiców skandowało „Goldi! Goldi!”, solidaryzując się z tym przesympatycznym Austriakiem. Tak samo kibicowano jego rodakowi – Andreasowi Widhoelzowi. Po jego skoku słychać było gromkie „Andi! Andi!”. Niemcy zarzucali potem polskim kibicom, że wygwizdali Hannawalda. Faktycznie podczas jego skoków słychać było gwizdy, ale widziałem także tysięczne tłumy, które biły brawo, doceniając wielkość sportową „Hanniego”. Zresztą - może Hannnawald jest sam sobie winien? Na popularność i oklaski trzeba sobie zasłużyć. Nie kochano go niestety w Zakopanem. Za dwukrotne zlekceważenie polskich dziennikarzy sportowych, za cierpkie uwagi o Krokwi i o tym, że nie mógł „przedrzeć” się przez tłumy kibiców na rozbieg Wielkiej Krokwi. Za to, że powiedział przed zawodami, iż boi się przyjechać do Polski. Hannawald był więc dla kibiców z Krokwi zdecydowanie „zbyt chłodny” i dlatego publiczność tak a nie inaczej się zachowywała. Mimo wstydu jaki czułem w czasie jego skoków, odbywających się wśród gwizdów, zachowanie publiczności było poza tym jednym przypadkiem naprawdę wspaniałe. Zupełnie inaczej zachowywano się w przypadku Martina Schmitta. „Martin, Martin!” rozległo się pod Krokwią. Dodatkowo w konkursie polscy skoczkowie wypadli naprawdę dobrze. W sobotę aż ośmiu biało-czerwonych zakwalifikowało się do konkursu. Dobrze zaprezentował się Łukasz Kruczek (110 m), a szczególne brawa należą się Tomaszowi Pochwale.  Po skokach na 116 i 118 m 18-latek z Zakopanego zajął wysokie 17 miejsce.

Najlepsi skoczkowie świata skakali pięknie i daleko: 125 m osiągnął Austriak Martin Koch, 122 m Martin Schmitt. Widzowie byli rozpaleni do przysłowiowej „czerwoności”, gdyż na rozbiegu pozostała najlepsza trójka. Pierwszy skakał Widhoelzl – osiągnął 124 metry, Matti Hautamaeki miał 123,5 m. Gdy na belce startowej znalazł się Hannawald wiadomo było, że odda daleki skok – osiągnął 124 m. Teraz na trybunach wybuchł szał, zrobiło się biało-czerwono – na rozbiegu był zawodnik w żółtym trykocie lidera Pucharu Świata – Adam Małysz. Przy bardzo niskiej prędkości na progu (89,4 km/h) osiągnął 120,5 m i po pierwszej serii był siódmy. Zawód – dla niektórych na pewno, gdyż po pierwszej serii tysiące zawiedzonych kibiców wracały ze spuszczonymi głowami spod Krokwi. Tu i ówdzie słyszałem gwizdy. To byli  „pseudofani” Adama Małysza.

Druga seria była popisem Fina Matti Hautamaeki, który miał 131 m i został zwycięzcą sobotniego konkursu. Za nim był Sven Hannawald po skoku na 130 m i Widhoelzl. Małysz zajął siódme miejsce, dziewiąty był Robert Mateja (skoki 118,5 i 120 m). O wspaniałym nastroju w Zakopanem niech świadczy fakt, że do późnych godzin nocnych sportowi kibice śpiewali na ulicach Zakopanego „Adam nic się nie stało”, „Adam jesteś najlepszy”. Nie opuścili swego bohatera.

Zwycięski Małysz

W niedzielę już od wczesnych godzin rannych tysiące kibiców kierowały się w stronę zakopiańskiej Wielkiej Krokwi by oglądać skoki swojego idola – Adama Małysza. Ale nie tylko jego, gdyż do konkursu zakwalifikowało się aż 11 polskich skoczków – co jest absolutnym rekordem jeśli  chodzi o występy naszych reprezentantów w pucharze świata. Zawodnicy skakali z dziewiątej belki  startowej, a na progu  osiągali prędkości w granicach 90 – 91 km/h. Konkurs rozpoczął skokiem na 106 m zakopiańczyk – Andrzej Galica. Ładnie zaprezentował się Marcin Bachleda z WKS Zakopane, który  osiągnął 114,5 m. Jeszcze dalej poleciał, zawsze dobrze skaczący na Wielkiej Krokwi -  Tomasz Pochwała – osiągnął 119,5 m, co dało mu 13. lokatę po pierwszej serii. Krócej skoczył, po niespokojnym locie Robert Mateja. Gdy na rozbiegu pozostała najlepsza dziesiątka rozpoczęły się naprawdę długie skoki. Horngacher skoczył 124 m, „Andi” Goldberger miał piękny stylowo skok na 121,5 m. Potem 124 m osiągnął wracający do coraz lepszej dyspozycji Martin Schmitt, bardzo gorąco dopingowany przez tysiące polskich kibiców, co jeszcze raz potwierdza, że wszyscy skoczkowie, za wyjątkiem jednego Hannawalda, byli wspaniale dopingowani przez naszą publiczność. Wreszcie pozostała na górze tylko wielka trójka – Matti Hautamaeki, Sven Hannawald i Adam Małysz. Fin po pięknym skoku osiągnął 128,5 m. Skaczący  po nim Hannawald wylądował na linii 130 metrów. Na belce pozostał już tylko Małysz. Znowu „magiczna” chorągiewka trenera Apoloniusza Tajnera poszła w dół i  Małysz ruszył z belki. Pod nim na dole szalała polska publiczność – tysiące flag, falujący tłum i gromkie „Adam” towarzyszyły mu podczas skoku. Najdłuższego w tej serii, jak się miało okazać. Małysz osiągnął 131 metrów i otrzymał noty za styl identyczne jak Hannawald. Ten skok dawał mu pozycję lidera po pierwszej serii. W drugiej pięknie zaprezentował się Tomasz Pochwała, który skoczył krócej niż w pierwszej serii, miał bowiem 117 metrów, ale i tak ten skok dał mu 15 pozycję. Mateja miał 115,5 m i „wylądował” ostatecznie na 19 miejscu. Bardzo daleko poszybował Austriak Koch, który miał aż 129,5 m – jak się miało okazać był to najdłuższy skok tej serii. Schmitt w ładnym stylu osiągnął 124 m, a Matti Hautamaeki aż 128,5 m. Na belce usiadł Sven Hannawald. Znowu rozległo się buczenie i gwizdy. Niemiec ląduje na 125 metrze, ma bardzo wysokie noty (po 19,5 punktu). Teraz kolej na Małysza. Ma piękny stylowo skok, chociaż krótszy od Niemca – 123,5 metra. Publiczność zamarła w oczekiwaniu na wynik. Małysz ma świetne noty za styl – po 19,5 pkt i wygrywa  z Hannawaldem o 0,6 pkt. Adam Małysz w tym momencie klęka na śniegu i całuje zeskok Wielkiej Krokwi, który dał mu jakże ważne, długo  zwycięstwo. Jak potem wspominał, miał łzy wzruszenia w oczach. – Byłem bardziej szczęśliwy niż po wygraniu Turnieju Czterech Skoczni w zeszłym sezonie – powiedział później dziennikarzom. Zwycięstwo Małysza w Zakopanem ma dla naszego idola ogromne znaczenie. Wreszcie Małysz, po około trzech tygodniach, kiedy osiągał stosunkowo „słabsze” wyniki, będąc trochę w cieniu zwycięskiego Hannawalda, osiągnął zwycięstwo. Da mu ono z pewnością większą pewność siebie, gdyż pokazał, że i z Hannawaldem, niepokonanym w ostatnich pięciu konkursach, można zwyciężyć. Przede wszystkim jest to więc zwycięstwo ważne pod względem psychologicznym, przełamanie „impasu”, ważne w kontekście zbliżających się igrzysk. Trenerzy Apoloniusz Tajner i Piotr  Fijas nie kryli radości. - Tej publiczności należało się to zwycięstwo. Jest ono  bardzo ważne szczególnie  dla Adama – nie krył trener Małysza. Zadowolony był też Piotr Fijas, mimo iż przez Małysza przestał być tym polskim skoczkiem, który jako ostatni zwyciężył w konkursie  skoków na Wielkiej Krokwi.

Jeśli chodzi o błędy ze strony organizatorów to niestety i ich nie zabrakło pod Krokwią. Po pierwsze sprawa biletów. Tysiące kibiców, którzy kupili bilety, a którzy nie weszli na stadion, gdyż nie było miejsce. Krzyczeli – Złodzieje! Złodzieje!, kierując te okrzyki w stronę organizatorów. Ich oburzenie jest zupełnie zrozumiałe. Prezes PZN – Paweł Włodarzczyk obiecał, że nie wykorzystane bilety będą honorowane podczas Mistrzostw Polski w skokach narciarskich na Krokwi, ale to przecież nie to samo. Pozostało niemiłe, a nawet złe wrażenie. Trudno je będzie wymazać dla tych tysięcy fanów skoków narciarskich, którzy przyjechali z biletami do Zakopanego, ale Małysza nie oglądnęły. Dyrektor Komitetu Organizacyjnego zawodów – Lech Nadarkiewicz przeprosił kibiców. Ponadto w Zakopanem pod Krokwią za mało było toalet w stosunku do tak licznej publiczności. Normy europejskie dokładnie to precyzują, a pod Krokwią było dużo mniej tolet niż powinno. Za mało było też ochroniarzy, a kontrola, jaką zapowiadano, była wręcz śmieszna. Na skocznię można było wnieść absolutnie wszystko! Są to błędy z których należy koniecznie wyciągnąć wnioski, gdyż w 2003 r. Zakopane ma ponownie organizować zawody Pucharu Świata. Niemniej jednak, pomimo niedociągnięć, podsumowując zawody, należy je zdecydowanie uznać za bardzo udane.

Na  koniec zawodów trener Apoloniusz Tajner schodząc po schodkach z Wielkiej Krokwi wszedł na zeskok skoczni, który okazał się szczęśliwym dla jego wychowanków i zjechał po nim na spodniach aż na  sam dół. Jego zespół odniósł w Zakopanem piękny sukces, który jest ważnym etapem w drodze do Salt Lake City. Dziękujemy.

Wojciech Szatkowski

Muzeum Tatrzańskie

Najpiękniejsza skocznia świata ma swojego króla. Łza się w oku zakręciła, gdy w drugiej serii - tuż po skoku Adama Małysza - kilkudziesięciotysięczny tłum kibiców na moment zmarł w oczekiwaniu - jak styl ocenią sędziowie? Telewizja nie zdążyła jeszcze pokazać wyniku, kiedy nagle ów wspaniały tłum jednocześnie "krzyknął" - na znak cudownej wiadomości. Długo czekaliśmy na taki dzień w Zakopanem. Miejmy nadzieję, że w przyszłości będzie ich więcej.

                                                    Maciek

List z 28 stycznia 2002 od Justyny:

Witam!!!
Od Zakopiańskiego Święta minął już tydzień, a ja wciąż słyszę ten euforyczny krzyk mas...i chyba już tak zostanie.. :-) Bo przecież nie da się tak łatwo zapomnieć tego, co zrobił ADAŚ ze stolicą Tatr (ba! z całą Polską). Wielki to Człowiek i Wielkie Emocje potrafi wywołać- jednoczy "kiboli" (zażartych fanatyków dopingujących rywalizujące ze sobą drużyny piłkarskie), scala Bydgoszcz z Toruniem, a nade wszystko (jak nikt inny) godzi polityków przeciwnych ugrupowań, którzy zgodnie "stawili się" pod Wielką Krokwią, by móc oglądać swego Mistrza!!!! Wielkie pokłony czynie przed Naszym Bohaterem Narodowym (bo tak Go już przecież możemy nazywać...) za to, że wciąż jest sobą i przypomina z uporem o tym, o czym wszyscy już dawno zapomnieli: że zawsze trzeba grać fair, nie zatracać siebie i "po prostu robić jak najlepiej to, co się robi.." :-) A stąd już tylko krok do perfekcji... Spróbujmy wziąć ze sobą te słowa na kolejny dzień, kiedy znów ruszymy do boju, wyścigu, który nas zaprowadzi..........................no właśnie - DOKĄD?
P.S. Mimo wszystko gratuluje organizacji i umiejętnego uporania się z tłumem!!!
 

Pozdrawiam! :-) -Justyna

List, który otrzymaliśmy 21 stycznia 2002 drogą mail'ową od Haliny:

Szanowni państwo.
Chciałabym do całej wczorajszej euforii po zwycięstwie Adama i dobrym starcie innych polskich zawodników, dorzucić jedną, niestety smutną refleksję.
Ta wspaniała publiczność w Zakopanem zapomniała po raz kolejny o tym, ze dopinguje się nawet największego rywala swojego pupila - taka jest tradycja w tej dyscyplinie sportu i tego wymaga po prostu kultura. Z żalem musiałam stwierdzić, ze biedny Hannawald został wygwizdany przez zgromadzonych widzów! Polscy skoczkowie startują/startowali też w Niemczech i Adam był najgroźniejszym rywalem Svena albo Martina Schmitta, mimo to publiczność niemiecka zachowała się fair w stosunku do naszych reprezentantów.
Ta gwizdająca publiczność nie zdaje sobie sprawy, ze gwizdy nie pomogą wygrać Adamowi zawodów, ale przysporzą polskiej publiczności tylko zła prasę. I wczoraj rzeczywiście w głównych wiadomościach o 20.00 na ARD z wielkim (i słusznym) oburzeniem mówiono o wygwizdanym Hannawaldzie i polskiej nie kulturalnej publiczności. Bardzo to jest przykre dla nas Polaków mieszkających w Niemczech. Być może musza się takie imprezy odbywać znacznie częściej w Polsce, żeby ludzie mogli się oswoić z wielkim sportem a przy tym pojąć, ze tu chodzi o prawdziwa rywalizację sportową.
Szkoda tylko, ze ci którzy nie wykazali wspaniałomyślności wobec największego rywala Adama, nie usłyszą o krytyce która płynie z zagranicy na ich temat. Jak zwykle owoce takich zachowań zbieramy my - tutejsi Polacy.

                                                                                                        Łącze pozdrowienia
                                                                                                                           Halina.

Strona główna