I Strona główna I Wiadomości I Kultura I Sport I Pogoda I Turystyka I Narty I Kościół I

I Radio Alex I Głos Ameryki I Z peryskopu... I DH Zakopane I Telefony I Apteki I

Reklama I Ogłoszenia I Muzyka I Video I Archiwum I O Watrze I Leader +
Wycieczka nie-narciarska?

(21.11.2007) Wojciech Szatkowski: "Sezon ski-turowy rozpoczęty! Informacją tą, wartą z pewnością wychylenia lampki (nawet nie jednej) dobrego czerwonego wina, rozpoczynamy nowe relacje z wycieczek narciarskich w Tatry Zachodnie i Wysokie w serwisie Watra. Miejmy nadzieję, że tegoroczna zima dopisze i relacji nie zabraknie w naszym serwisie. Tym bardziej, że spadły w listopadzie śnieg umożliwia już wyprawy na fokach w zimowe Tatry. My z Maćkiem, jak co roku, zaczęliśmy od Kondratowej i regli.
„Tatry w zimie”… Nie ma w nich życia podczas długiej zimy – bezbrzeżna pustka i cisza nawet w powodzi słonecznych promieni przygniatająca martwotą, straszliwą groźbą swego milczenia, potężna bezwładem. Nirwana granitów! Jedyne dźwięki, jakby szept modlitwy idący z zaświatów, to chrzęsty lodu, spadającego z turni, i szmer śnieżnych drobin, przesuwających się w granitowych łożyskach. Słychać tętno krwi własnej. Nad głową lazur czarny nieomal, na którym gwiazdy niekiedy w dzień biały można oglądać – równie niemy jak u stóp śnieżna pustynia, równie bezduszny i mroźny. Ani dzwonków, ani nawoływań juhasów, ani gwaru potoków, ani grzmotu siklaw spienionych. Całe życie Tatr kędyś znikło, rozproszyło się, zduszone zostało pod śniegiem i lodem… Cisza…
Ładny, górski tekst Zaruskiego, pochodzący z „Na bezdrożach tatrzańskich”, jest wprowadzeniem do mojego wywodu i relacji o naszej wycieczce narciarskiej w paśmie reglowym. Mimo lawinowej „czwórki” da się bowiem iść w Tatry i poszaleć… właśnie w reglach. Pokazują to relacje z Hrubego Regla w serwisie. Wracając jednak do tekstu Zaruskiego to właśnie ten nastrój, świetnie oddany przez niego, towarzyszył nam podczas ostatniej wycieczki narciarskiej w Tatry Zachodnie. Była to w tym sezonie nasza druga ski-tura, po inauguracji sezonu na Kondratowej. Pogoda dopisała, w dolinie ściskał jeszcze rano mróz, ale wyżej słońce już królowało na stokach, więc zrobiło się, jak na tę porę roku, nieprzyzwoicie ciepło. Z Przysłopu Kominiarskiego podchodziliśmy do celu naszej wycieczki stromym stokiem, w śniegu głębokim na jakieś ok. 30-40 cm. Torowanie w takim śniegu wymaga siły Heraklesa, bohatera starogreckich mitów. Ja, jako jeszcze niedawny rekonwalescent po operacji kręgosłupa, po chwili prowadzenia (niezbyt zresztą długiej) wypuściłem przed siebie Maćka, który niezwykle zręcznie przebijał się przez śnieżne fale (i gęste modrzewie) w drodze na ładny reglowy szczyt, pokryty połamanymi przez halny wiatr kikutami drzew. Spod jego wierzchołka rozpościerał się rozległy widok na szczyty okalające Dolinę Kościeliską i Lejową; od Łysanek i Hrubego Regla, poprzez Giewont, Czerwone Wierchy, Tomanowy, Smreczyński, Kamienistą aż po Błyszcz i Bystrą. Ładnie prezentowała się też stąd Hala Stoły z szałasami, a także okolice Komiarskiego Wierchu. Na szczycie, po ponad godzinnym podejściu, czekała na nas doskonała herbata (jak zwykle przygotowana przez Kasię – dzięki). Po odpięciu fok czekał nas zjazd. Był on ciekawy… o ile można tę walkę w pełni nazwać zjazdem. Żleb, który wybraliśmy, z racji nazwy (Wściekły) nakazywał na daleko posuniętą ostrożność. Mówią jednak, i chyba słusznie, że jak człowiek jest w górach to mu lekko, pewnie z radości i nadmiaru tlenu, odbija… I tak się stało z nami. Wybraliśmy stok, którego wcześniej w ogóle nie znaliśmy. To akurat było fajne, ale oznaczało, jak się miało okazać, ciężkie chwile. W praktyce okazało się, że trasa naszego zjazdu pokryta była połamanymi drzewami (całkiem słusznych rozmiarów), korzeniami, konarami, gałęziami, gęstym lasem, a na koniec musieliśmy się przebijać przez żleb, w głębokim śniegu, przeskakując drzewa, wczołgując się pod inne, omijając kamienie. Niektóre nasze komentarze zdecydowanie nie nadają się do serwisu. Ktoś powie: - czy to był więc prawdziwy zjazd? Sam nie znam do końca odpowiedzi na to pytanie, pewne jest, że kilkanaście fajnych skrętów wykonałem, Maciek też. A że było trochę walki w lesie… nie zawadzi to nam przed trudnymi wycieczkami po grani. Dlatego było to dla nas nowe doświadczenie, a dzień po wyprawie Maciek powiedział krótko: - fajnie było. I przy takiej ocenie naszej wyprawy pozostaję, którą niniejszym podpisem potwierdzam, choć trasy tej nikomu specjalnie nie polecam. Zaliczyliśmy ją i tyle. Nie mogę sobie też odmówić przyjemności, by podziękować jeszcze jednej osobie, dzięki której mogłem powrócić w góry. Tą osobą jest dr Tomasz Wysokiński z Wojewódzkiego Szpitala w Jastrzębiu Zdroju, który znakomicie poprowadził w kwietniu operację mojego kręgosłupa. Dzięki niemu powróciłem na narty i w góry, i chciałem powiedzieć: - wykonał Pan kawał dobrej roboty Panie Doktorze! Bardzo dziękuję".

Foto-relacja (zdjęcia Maciej Bielawski):

Foto-relacja (zdjęcia Wojciech Szatkowski):

I Strona główna I Wiadomości I Kultura I Sport I Pogoda I Turystyka I Narty I Kościół I

I Radio Alex I Głos Ameryki I Z peryskopu... I DH Zakopane I Telefony I Apteki I

I Reklama I Ogłoszenia I Muzyka I Video I Galeria I Archiwum I O Watrze I