STRONA GŁÓWNA

PUCHARY ŚWIATA 2002/2003

 

 

 
 

NORWESKA OFENSYWA W TRONDHEIM - 7 i 8 grudnia 2002 r.

 

Sigurd Pettersen.Dwa konkursy, rozegrane 7 i 8 grudnia na skoczni „Granasen” w norweskim Trondheim pokazały, jak wielką pracę wykonał ze swoimi podopiecznymi w okresie letnim i na początku zimy nowy trener Norwegów Mika Kojonkoski. Wypada tylko przyklasnąć i  stwierdzić, że jest to obecnie zdecydowanie jeden z najlepszych trenerów skoków na świecie. Trondheim to wielki come back norweskiego teamu, którego najjaśniejszą gwiazdą okazał się młodziutki Sigurd Pettersen. Po latach kryzysu, w którym znalazły się skoki narciarskie w Norwegii, sezon 2002/2003 zdaje się być zapowiedzią powrotu Norwegów do wielkiego skakania. Oprócz Pettersena świetnie prezentował się bowiem drugi z reprezentantów Norwegii – Roar Ljoekelsoey, a pozostali także skakali daleko. Adam Małysz w Trondheim był 5 i 6.   

 

W sobotę na Granasen przypomniał sobie swoje najlepsze skokowe lata austriacki skoczek Martin Hoellwarth, popularny  Holli. Po pięknych technicznie i długich skokach na 129 , 128,5 m Austriak wygrał konkurs przed Pettersenem, który miał skoki o długości 124 i 135,5 m. Jedyną wadą Pettersena, jeśli można tak powiedzieć, jest fakt, że przy tak długich skokach Norweg lądował na dwie nogi – sztywno, za co sędziowie odjęli mu punkty. Trzeci był jedyny dobrze skaczący w początkowym okresie sezonu skoczek niemiecki – Michael Uhrmann. Adam Małysz był bardzo blisko czołówki, ze skokami na 128,5 i  128 m, ale trochę zabrakło i zajął piąte miejsce. Nasz super skoczek nadal potwierdza, że jest w wysokiej formie i jest jednym z kandydatów do zdobycia „Kryształowej Kuli” za sezon 2002/2003. Po pierwszym konkursie w Trondheim  Polak powiedział: - W drugiej serii nie miałem szczęścia, lekko powiało mi z tyłu, więcej nie mogłem w tych  warunkach skoczyć (art. Andrzeja Stanowskiego, Hoellwarth po 6 latach, w: „Dziennik Polski z 9 grudnia 2002 r.). Faktycznie polski skoczek miał gorsze warunki niż niektórzy skaczący przed nim skoczkowie. Nie tylko zresztą on. Dotychczasowy lider Pucharu Świata, Słoweniec Primoż Peterka, także wypadł na Granasen blado. Ze skokami na 115 i 126,5 m Peterka zajął dopiero 16 miejsce i stracił złoty trykot lidera Pucharu Świata w skokach narciarskich. Po raz kolejny w drugiej serii spalił się fiński skoczek Janne Ahonen, który prowadził po skoku na 129,5 m. W swojej drugiej próbie miał „tylko” 120 m i spadł na 9 miejsce. Fin wyraźnie nie był z siebie zadowolony i trudno mu się dziwić. Po raz trzeci prowadził w konkursie po pierwszej serii i psuł swój drugi skok. Podobnie jak Małyszowi powiało mu w plecy i zdusiło świetnego Fina do zeskoku. Oprócz Małysza w sobotnim finale mieliśmy jeszcze dwóch polskich skoczków: Tomasz Pochwała był 28 ( skoki 112, 5 i 110 m), a Marcin Bachleda 30 po skokach na 108 i 105,5 m. Tomisław Tajner po krótkim skoku w pierwszej serii (miał 101,5 m), nie zakwalifikował się do drugiej i ostatecznie zajął 47 lokatę.

 

Trener Norwegów - Mika Kojonkoski.Niedzielny konkurs sprawił ogromną radość tysiącom norweskim kibiców sportowych, zgromadzonym wokół skoczni. Po raz pierwszy od 5 lat norweski skoczek stanął na podium i to na najwyższym! Był to zdecydowanie norweski dzień w Trondheim. W przedbiegach, jak nazywam serię kwalifikacyjną, najdalej szybował Małysz. Miał aż 133 metry i zdawał się być zdecydowanym faworytem do zwycięstwa. Ale jednak konkurs to zupełnie co innego niż kwalifikacje. W pierwszej serii Polak osiągnął 124 m i był piąty. Prowadził niemiecki skoczek Uhrmann, przed Hoellwarthem i Ahonenem. W drugiej serii sędziowie zdecydowali się na podniesienie belki startowej. Małysz poleciał ładnie, na 126,5 m, ale to było za mało na podium. Ahonen osiągnął 126 m i też było wiadomo, że raczej nie wygra.  Wreszcie na belce usiadł zawodnik, będący odkryciem tego sezonu – Norweg Sigurd Pettersen. Po pięknym skoku osiągnął aż 130,5 m i zdecydowanie wygrał konkurs, przed Uhrmannem i Hoellwarthem. Małysz zajął 6 miejsce, a drugi z Polaków Bachleda był 37. Polak nie był zadowolony po konkursie, kręcił głową. Mimo to po konkursie powiedział: – Jestem zadowolony ze swoich skoków, uważam, że oddałem, łącznie z kwalifikacjami sześć dobrych skoków – powiedział Adam Małysz. Patrząc na początek sezonu w wykonaniu naszego zawodnika trudno oprzeć się wrażeniu, że jest jedynym skoczkiem ze światowej czołówki, który utrzymał wysoką formę sportową z poprzednich sezonów. Zawodzą bowiem Hautamaeki, Amman, nie mówiąc już o fatalnie skaczącym i  na razie odpoczywającym Niemcu Hannawaldzie. To świadczy, że Tajner i jego zespół właściwie prowadzą reprezentację. Natomiast widać, że Małyszowi brakuje jeszcze błysku, w którym potrafił przeskoczyć rywali przed dwoma laty i w zeszłym sezonie. Myślę, że w trakcie sezonu będzie coraz lepiej. Adam Małysz mówił, że nadal chce wygrywać i jest w stanie. Trener Tajner potwierdza tę opinię. Sezon zapowiada się niezwykle ciekawie, gdyż jest przynajmniej sześciu skoczków, którzy w  tej chwili mogą wywalczyć Kryształową Kulę. Są to: Pettersen, Widhoelzl, Hoellwarth, Ahonen, Uhrmann i Adam Małysz. Ostatniego słowa nie powiedzieli też Niemcy i nie zapominajmy o Hannawaldzie i Schmittcie. A więc zapowiadają się ogromne emocje!

Następne konkursy Pucharu Świata odbędą się 14 i 15 grudnia  w niemieckim Neustadt i pojadą na nie Polacy: Adam Małysz, Tomasz Pochwała, Marcin Bachleda i Tomisław Tajner.